Forum Dla Tych Co Ukradli Księżyc oraz ich przyjaciół Strona Główna Dla Tych Co Ukradli Księżyc oraz ich przyjaciół

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Księżyc

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dla Tych Co Ukradli Księżyc oraz ich przyjaciół Strona Główna -> Karczma
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Klonus




Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 153
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Wto 21:58, 01 Maj 2007    Temat postu: Księżyc

Czegoś tu brakuje, ale nie wiem, jak to poprawić. Pomóżcie.

„Klimat powrócił.” Klonus uśmiechnął sie w duchu. Nie była to radość z faktu, że zdołał uniknąć lecącej marchewki. Nie miała również nic wspólnego z tym, że waniliowy tort właśnie rozsmarował się na bluzce jednej z pań. Chodziło raczej o coś bardziej ulotnego, coś za co oddałby wszystko. Udało mu się powrócić do tamtych dni...
Wtem drzwi karczmy otworzyły się i stanął w nich jakiś młodzian.
- Właśnie zabiłem Mega Tajemnicę jednym ciosem – krzyknął.
Cała sala umilkła. Tylko lecący jeszcze eklerek plasnął tuż obok starej szafy. Wszyscy tak dobrze bawiący się jeszcze przed chwilą ludzie rozeszli się. Klimat prysł. Dołączył do innych dobrych wspomnień z tamtych dni.
Klonus podszedł zasmucony do baru. Chwycił podany przez barmana kubeł z „czymś mocniejszym” i wychynął całość jednym haustem. Rozejrzał sie wokoło. Wszyscy pogrążyli się w rozpamiętywaniu licznych zasług, porównywaniu broni, czy przechwałkach. Młodzi starali się czegoś dowiedzieć od starszych, a ci odpowiedzieć jak najbardziej wymijająco. Niby normalny wieczór, niby nic złego. Jednak dla Obserwatora był to przykry widok. Pod lekką zasłonką spokoju tlił się ogień niezdrowej konkurencji. Jak szczury biegające wokoło, byleby tylko większy kawał sera dorwać.
- Jaki piękny księżyc – cieniutki głosik doszedł do uszu Klonusa.
Spojrzał na autorkę tego niemal normalnego stwierdzenia. Młoda dziewczyna siedziała przy oknie i wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo. Jej rude loki błyszczały na delikatnych ramionach, a malutka dłoń lekko głaskała lirę.
Dla niewielu jej słowa miały jakiekolwiek znaczenie. Obserwator był jednak inny. Dla niego właśnie takie małe błahostki miały największą wartość. To z nich składał sie świat – nie z tych wszystkich ubitych bestii, czy zdobytych warowni. Stanął przy jej stoliku i spojrzał przez okno. Blada tarcza księżyca mieniła się wśród gwiazd na niemal czarnym niebie.
- Pani wypaczy – zaczął – ale to jeszcze nie jest piękny widok. Dawno temu były bowiem na niebie dwa księżyce. Prócz tego, który pani widzi, wędrował po nocnym nieboskłonie jeszcze jeden – niebieski. Blady księżyc odpowiadał za podział roku na miesiące. Jego pełnia... - spojrzał na dziewczyną – Nie będę pani zanudzał takimi szczegółami. W każdym razie ten drugi był o wiele bardziej niesamowity. Mówiono, że jego blask nadaje mocy opowieściom bardów, wzmacnia smak wina, przynosi szczęście... Istniała również legenda, że gdy oba księżyce spotkają sie w nowiu, nastąpi koniec tego świata. Mędrcy i uczeni przewidywali różne daty tegoż zjawiska... Zdarzyło się jednak, że pewnej nocy wzeszedł tylko jeden z nich. Ktoś ukradł drugi księżyc. Niektórzy mówią, że ustrzegł świat, inni – że zabrał dla siebie jego moc. Jedno jest pewne – nigdy nie było już tak samo. Może gdyby powrócił tamten księżyc, i tu byłoby jak za tamtych dni.
- Ale po co? - dziewczyna spojrzała na Klonusa.
Obserwator urwał. Jej zielone oczy wwiercały się w umysł Klonusa. Były puste. Bez jakiejkolwiek nadziei czy tęsknoty. Widział w nich jedynie chęć awansu, zysku, wielkiego kawałka sera wygryzionego innemu szczurkowi tej pięknej niegdyś krainy. Nie ulegało wątpliwości, że pochodziła z wielkiej fali imigracji, która nastąpiła po kradzieży niebieskiego księżyca. Ale Klonusa dobiła inna myśl. Może rzeczywiście nie ma sensu. Może nie ma dla kogo przywracać księżyca światu.

Klonus wrócił do swojego domu. Od już dłuższego czasu porzucił sypianie w kuźni, która chyba już zatęchła i obrosła grzybem i kurzem. Zmęczony przymknął wrota klanowej twierdzy. W siedzibie klanu wszedł jednak nie na schodu prowadzące do sypialń, ale w małe drzwiczki, które prowadziły do podziemi. Chwilę zabrało mu pokonanie długich, kręconych schodów. Stopnie wyrastały z ciemności, jeden po drugim dając uczucie bezkresu drogi. On jednak wiedział dokąd zmierza. Stanął na dole i spojrzał na środek wielkiej sali. Przed nim unosił się niewielki niebieski glob. Oświetlał swym magicznym blaskiem przyszłość klanu Tych Co Ukradli Księżyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raistlin Majere




Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:45, 06 Lip 2007    Temat postu:

Późno tej samej nocy wrota twierdzy Tych Co Ukradli Księżyc uchyliły się leciutko i do środka niczym cień wślizgnął się Raistlin. Kroczący po ścieżkach ciemności, mroku, zdrady, zła, mroczny mag był zmęczony tym wszystkim. Szedł powoli, stawiał zmęczone kroki na krętych schodach które prowadziły do jego osamotnionej komnaty, teraz będzie studiował, uczył się w pocie czoła, te jego chore ambicje... Zdają się nie do osiągnięcia ale mag kroczący w ciemości nie ma świata poza tym, nic się dla niego nie liczy, jest sam, nie potrzebuje nikogo. Przynajmniej tak było do tej pory. Sam dawał sobie rade wraz z jego braćmi z klanu, byli dla niego jak rodzina, Szlachetny Pedros, wiecznie zapracowany w swoim jakże fachu druida, pracował w pocie czoła codziennie spędzają długie godziny w swojej pracowni. Klonus, księżycowy kowal... Zawsze cichy obserwator, Raistlin nie znał go dobrze, zawsze był dla niego wielką zagadką, szanował go za to kim jest. Rey...eh Rey Raist tak bardzo go zawiódł, kiedyś dawno ale teraz nie czuje wyrzutów sumienia, jego również kochał jak brata. Nawet Mort, udałby archanioł, pierwotny mistrz klanu, był dla maga jak ojciec, do niego Raistlin zawsze zachowa wieczny szacunek, wesprze go zawsze nawet w najczarniejszej godzinie jak najbliższą rodzine. Alice, nasza mała Alice, tylko sprzeczek, tyle kłótni, ale była dla niego równie ważna jak pozostali. Yorgul... jego wspaniały przyjaciel i towarzysz broni, razem tępili tych którzy ośmielili sie ugodzić honor ich ukochanego klanu, razem rosli w siłę, przekręty... bracie... w końcu Pekaa, kapłan CCUK, kiedyś jego równie wspaniały przyjaciel, niestety złe sie wszystko potoczyło. Raist nigdy go nie zapomni. Ci wszyscy razem ukradli ten niebieski wspaniały księżyc i choć nie byli klanem silnym tylko nieliczni głupcy ośmielili się zajść im za skóre, to nie był klan, to była rodzina. Raistlin siedział na swoim skromnym łóżku i wspominał to wszystko, wiedział że nigdy nie zrobił wiele dla klanu, wiecej brał niż dawał, ale kochał go całym sercem.
-Czy to ma się własnie tak skończyc?...-zadał sobie pytanie
-Tak, masz ambicje, masz misje do wykonania, nie możesz tu zostać, musisz wyjechać, nie Tobie pisane jest zagrzać spokojnego miejsca w tym klanie. - odpowiedział głos w jego umyśle.
-Dobrze...niech więc tak będzie...godzę się...-powiedział po czym nie biorąc ze sobą niczego wyszedł. Schodząc przechodził obok pokoju Klonusa, zobaczył że pali się jeszcze świeca. Zatrzymał się i patrzył na te drzwi, widywał je już tyle razy, niczym się nie wyróżniały, były to najzwyklejsze drzwi na świecie. Ale nie dziś... dziś były wyjątkowe... były wspaniałe, jakby wykonane ze złota. to wszystko działo się w jego umyśle. Stał i wpatrując się nadal, powoli sięgnął do jednej z najlepiej ukrytych kiszeni jego szaty. Wyciągnął z niej mała czarną kule. Na pierwszy rzut oka była normalna, ale kto lepiej sie przyjrzał mógł dostrzec kratery i zarysy. Bardziej dociekliwy obserwator gdyby dociekał pochodzenia tej kuli i przez przykadek trafił by do jednej z komnat twierdzy klanu CCUK w której króluje wspaniały niebieski glob dostrzegłby że ta czarna kulka w rękach mrocznego maga jest jego idealną kopią, z tym że nieco pomniejszoną. Poza tym ona była czarna... nie niebieska i piękna tylko czarna jakby od smoły. Owszem kiedyś gdy Raistlin dostał ją dawno dawno temu od Morta była równie niebieska co wspaniały glob w sali CCUK. To przez maga poczerniała, nabrała koloru takiego samego jak ścieżki którymi kroczył właściciel. Zastanawiając się jeszcze przed chwile położył delikatnie kule pod drzwiami Kolnusa, może jeszcze wyjaśnieje... nabierze pierwotnego koloru... w to Raistlin wątpił... Idzie, wyrusza w wielką podróż, nie wiadomo jak ona sie skończy, czy zdrady przyjaciół i intrygi dalej mają przeplatać się przez jego życie? Jeśli tak będzie mag przyjmie to bez słowa, przyzwyczaił się do robienia tego co dyktuje mu los. Widział tylko jedno- nic już nie bedzie tak jak wcześniej, nigdzie nie znajdzie takiej rodziny.
Otwierając cicho wrota twierdzy wyszedł i szedł zdecydowanym krokiem przed siebie, nie oglądał się. Gdy był już daleko od twierdzy w koncu odwrócił się. Słońce już wstawało, księżyc schował się za horyzontem, jeden księzyc... drugi na zawsze pozostanie w twierdzy... miejscu które kochał nad życie. W ostatnim geście uniósł ręce w których wystrzeliły wielkie płomienie które z niewyobrażalną prędkością pomknęły w strone twierdzy. Gdy do niej dotarły nie uczyniły jej szkody, nie taki cel. Powoli wsiąknęły w mury opadając z góry na dół, cała twierdza zdawała się płonąc choć w cale tak nie było, umacniała się, to było błogosławieństwo. Był to wspaniały widok. Gdy mroczny mag skończył swoje dzieło klasnął w dłonie i płomienie zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Wiedząc że już nic nie może zrobic tylko szybko uciec z tego miejsca... miesjac które kochał wymówił szybko zdanie w języku znanym tylko magom, poczuł jak magia wypełnia jego żyły, uwielbiał to wymówił powoli jeszcze kilka ostatnich słów po czym zniknął a na miejscu gdzie stał pojawiły się płomienie i w wypaliły w kamieniu napis który miał zostać tam na wielki :
"Raistlin Majere, Księżycowy Strażnik Magii. W mroku kroczący, do mroku zmierzający..."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Klonus




Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 153
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Sob 18:40, 07 Lip 2007    Temat postu:

Klonus długo wpatrywał się w Niebieski Księżyc. Mógł tak stać godzinami chłonąc jego blask. Wtem ściany pomieszczenia zajęły się ogniem, a błękitny glob zalała ciemna poświata. Klonus początkowo uznał, że to Tewam stara się swą ciemną magią i jeszcze bardziej mroczną duszą wzmocnić niebieski blask globu. Ta czerń była jednak inna. Była żywa, jakby... smutna. Klonus chwilę zastanawiał sie nad znaczeniem tego zjawiska. Nie uzyskawszy żadnej logicznej odpowiedzi, uznał je za kolejną anomalię, jakich mnóstwo było w twierdzy. Ognie zgasły równie szybko, jak sie pojawiły, i księżyc odzyskał swój naturalny blask. Klonus ruszył do swojego pokoju.
Zdziwiło go, że z wnętrza pokoju dochodził przez szpary w drzwiach blask światła. Dziwne. W świetle dochodzącym z pomieszczenia dostrzegł niewielką kulkę, która leżała naprzeciw drzwi. Podniósł ją i przyjrzał się jej. Dokładna kopia Niebieskiego Księżyca, jednak pokryta tą samą czernią, która spłynęła na orginał jeszcze niedawno. Dopiero teraz Klonus skojarzył tę czerń. To Raistlin był posiadaczem owej kulki i to jego obrazowała ciemna aura. Dziwne jednak, że Klonus znalazł ją właśnie tu, przed swoim pokojem. Niemożliwe, by Raistlin zostawił ją tu przypadkiem bądź zgubił. Była jego talizmanem, rzeczą, z którę nie rozstawał się nigdy, ba nigdy nie pokazywał. Sam Klonus widział ją tylko chyba raz i to tylko przelotnie.
Cóż więc teraz robiła przed pokojem Klonusa? Jednego obserwator mógł być pewien - W twierdzy już nie spotka klanowicza, by to wyjaśnić. Odszedł, a pozostawienie małego księżyca było chyba najbardziej oczywistym pożegnaniem. Tylko dlaczego tu? Nie mógł oddać go komu innemu?
W zasadzie komu? Rey wyjechał do odległych krain. Mort po upadku raczej nie pokazywał sie w krainie. Aerion i Arkham odeszli ku samozagładzie. Ale czemu nie Yorgul? Byli przecież tak bliskimi przyjaciółmi. Rzeczywiście, zastać Yorgula w klanie nie było rzeczą łatwą, zwłaszcza, że w krainie wogóle nie bywał. Ale jest przecież jeszcze Alice, Pedros, Pekaa... A on wybrał Klonusa. Czemu?
"Raistlinie - pomyślał Klonus - Jeśli znajdziesz to, czego szukasz, wróć. Ja zawsze otworzę ci drzwi."
Chwilę jeszcze stał w miejscu i nagle, niespodziewanie nawet dla niego samego, powiedział:
- Albo jeśli my to znajdziemy...
Nacisnął klamkę od drzwi swojego pokoju...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raistlin Majere




Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:46, 07 Lip 2007    Temat postu:

Choć był już daleko od twierdzy jego ukochanego klanu, poczuł gdy Klonus wziął jego Ciemny Księżyc do rąk, poczuł jak go podnosi. Zatrzymał się i uśmiechnął leciutko. W jego umyśle rozbrzmiały słowa Klonusa. Po twarzy mrocznego maga spłynęła jedna mała pojedyncza łza która zaraz zniknęła w pisku.
- Tak więc stało się. Tak się stanie. - powiedział do siebie cicho.
Ruszył dalej wolnym lecz zdecydowanym krokiem - Dziękuje przyjacielu... - powiedział jeszcze prawie niedosłyszalnie. Szedł dalej w palącym słońcu, jego czarne niczym sama nicość zdawały się płonąć od żaru, ale on tego nie czuł, wiedział tylko że musi iść dalej, dalej i dalej. Może w końcu znajdzie swoje przeznaczenie... może ono już się dopełniło?... Szedł niestrudzenie dalej, teraz została mu tylko magia, ta go nigdy nie opuści, wierzył w to, ufał jej jak nikomu innemu. Ona dodawała mu skrzydeł, teraz zdawał się lewitować nad gorącym morzem piasku, płynął w nieokreślonym kierunku, w niezbadane strony, do krain w których nikt jeszcze przednim nie był. Wiedział że jest kimś niezwykłym. Czuł w sobie, wbity głęboko w jego ciało, w jego serce wielki szpon zła które go przepełniało. Ale nie dał mu się pochłonąć, dzięki jego braciom, braciom razem z którymi ukradł swój własny niebieski księżyc który potem stał się czarny, nauczył się wiele, nauczył się nie dać ogarnąć się złu, zawsze zostawiał w sobie cząstke dobrego człowieka, tak już zostanie na wieki. Raistlin Majere, Mag ścieżkami mroku kroczący, szedł dalej, zaśpiewał jeszcze tylko dla siebie refren piosenki która towarzyszyła mu przez całe życie, dzieki której przetrwał:
"And from the flames
As chance would have it
the soulforged will come into light
And from the flames as chance would have it
The soulforged,
The stainless will rise

I will never change my mind
I will leave it all behind"- skończył, westchnął raz jeszcze- dziękuje Wam wszystkim przyjaciele...- z tymi słowami zniknął, niewiadomo jak ani gdzie, być może już tylko śmierć będzie śpiewać pieśni o mrocznym magu Raistlinie Majere który tak wiele nauczył się od swych braci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dla Tych Co Ukradli Księżyc oraz ich przyjaciół Strona Główna -> Karczma Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin